Suita na głosy rozpisana – ze smutną codą…

To posiedzenie Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży różniło się od wielu: rzeczowością zarówno ze strony informujących ministrów, jak i brakiem potyczek politycznych. Pytania zadawali zarówno posłowie opozycji, jak i PiS i widać, że to autentyczne pytania posłów reprezentujących swoje okręgi wyborcze, a nie zaliczających punkty w partyjnych rozgrywkach.

Mimo to zdarzył się „mocny akcent”, a najmocniejsza jest coda w wykonaniu solisty ministra Czarnka, która wybrzmiała dzisiaj w mediach (a o której nieco później).

Chętnych do szczegółowego śledzenia przebiegu posiedzenia kieruję na stronę telewizji sejmowej 

Organy dobrze nastrojone, czyli informacja Ministra

Zaczęło się w dobrym tonie  – od deklaracji ze strony ministra Czarnka, że działania podejmowane przez polski rząd mają na celu przede wszystkim zaopiekowanie się dziećmi uchodźców, z nadzieją, że gdy tylko będzie można, wrócą do swojej ojczyzny. W tym duchu ponoć dobrze się realizuje współpraca z rządem ukraińskim.

Następnie wspomniał o dwóch modelach – obecnie dominującym przyjmowaniu dzieci do polskich klas, niezależnie od tego, czy rozumieją język polski, czy nie oraz mniej popularnym – o nauce przybyszów w oddziałach przygotowawczych. Optował za tym drugim rozwiązaniem: nie ma dla nich dolnej granicy liczebności, a więc można je tworzyć również dla trójki uczniów; można realizować zajęcia poza szkołą (chociaż nie wyjaśnił, jak mają się przemieszczać między tymi lokalizacjami a właściwą szkołą nauczyciele). Na podstawie obserwacji, jak oświadczył widać, że dzieci ukraińskie lepiej funkcjonują w takich oddziałach, gdzie są rozumiane i gdzie można podejść elastycznie do programu zajęć.

Tu miła wiadomość, trzeba ją podkreślić, bo nie wybrzmiewa tak jednoznacznie w rozporządzeniu: Jedynym wymogiem jest sześć godzin nauki języka polskiego, a reszta jest do decyzji dyrekcji i nauczycieli – czyli nie trzeba realizować podstawy programowej.

Finanse

Minister obiecuje też warunki finansowe dla realizowania tych modeli. Zwiększono stosowne wagi w algorytmie subwencji oświatowej (o 40% dla dzieci zgłoszonych w SIO jako uchodźcy), aby można pokryć koszty dodatkowych zajęć języka polskiego oraz dowóz dzieci do szkół. Kuratoria posiadają listy około 11 tysięcy polskich nauczycieli, którzy posługują się językiem rosyjskim lub ukraińskim. Mniej jest chętnych przybyszy z Ukrainy do zatrudniania się w szkołach (w klasach lub oddziałach przygotowawczych), zapewne ze względu na oczekiwanie uchodźców, że lada chwila będą mogli wracać do ojczyzny.

Obecnie w systemie jest około 90 tysięcy uchodźczych dzieci, w Polsce szacunkowo przebywa około 700 tysięcy Ukraińców w wieku szkolnym. Niektórzy kontynuują naukę zdalną – przeważnie ci, którzy przybyli z Ukrainy Zachodniej, gdzie w większości placówek edukacyjnych praca trwa nadal.

Jeśli chodzi o studentów, zagwarantowano im miejsca na studiach na polskich uczelniach.

Nuta buty, czyli echo starej śpiewki

Pan Piontkowski dorzuca dalsze wyjaśnienia, głosem mniej uprzejmym od swojego szefa. Co do nauczycieli ukraińskich – cóż, mogą się zatrudnić najwyżej jako pomoc nauczyciela, ale nie jako wykwalifikowany nauczyciel – bo nie znają biegle polskiego i nie mają nostryfikacji dyplomu (ciekawe, że lekarzom pozwolono wykonywać zawód bez spełnienia tych warunków…). Poza tym na pewno ministerstwo zrobiło wszystko, by samorządy poradziły sobie z tworzeniem oddziałów przygotowawczych, więc teraz ich smuci, że samorządy nie wywiązują się ze swojej roli i na przykład nie tworzą oddziałów międzyszkolnych.

Sytuacja uczniów w polskich szkołach

Kolejna nuta zakłócająca harmonię, to stwierdzenie, że dzieci, które zapisały się do szkoły podlegają „wszystkim prawom i obowiązkom”. Oczywiście dobrze, że mają prawo do opieki pedagogicznej i psychologicznej (o ile fizycznie jest to możliwe, rzecz jasna, a praktykę doskonale znamy…), ale te obowiązki to przecież obowiązek przystępowania do egzaminów…? Tu, w dalszej części posiedzenia, padną bardziej szczegółowe informacje, ale w sumie niezbyt radosne dla młodych Ukrainek i Ukraińców: egzaminy w polskiej szkole muszą być takie, jak dla uczniów polskich, inaczej byłoby niesprawiedliwie. (Skądinąd logiczne). Stąd perswazja Ministerstwa, żeby wybierać oddzialy przygotowawcze…

 

Harmonijne duety, czyli posłowie pytają, minister rzeczowo odpowiada

Który wariant lepszy? To zależy, gdzie…

Posłanka Krystyna Szumilas (PO) dziękuje przewodniczącej za zorganizowane tej informacyjnej Komisji, akcentując gotowość obu stron do rozwiązywania problemów. Chwali, jak wielu po niej, deklarowaną elastyczność systemu, zauważając jednocześnie, że sytuacja jest wielce zróżnicowana pod względem liczebności uchodźców w rozmaitych miejscach Polski i na przykład na terenach wiejskich tworzenie oddziałów przygotowawczych może być bardzo trudne. Podaje rozmaite argumenty za wariantem przyjmowania do klas polskich i pyta, co będzie z ocenianiem tych uczniów i zdawaniem przez nich egzaminów, licząc na ułatwienia.

Minister Czarnek odpowiada, że nie istnieje przymus tworzenia oddziałów przygotowawczych, ale gdy liczba dzieci ukraińskich w szkołach się zwiększy, staną się wprost niezbędne.

Minister Piontkowski nieco ociepla srogą wypowiedź dotyczącą zatrudniania nauczycieli, przypominając, że w art. 15 Prawa Oświatowego jest furtka do zatrudnienia za zgodą kuratorium – przewidując, że „w takiej sytuacji” nie będzie z tej strony przeszkód. (Co prawda zaraz wypomina dyrektorom, że jeśli tego przepisu nie znają, to nie powinni piastować funkcji…)

Przyznaje natomiast, że kwestia oceniania jest trudna, ale przypomina autonomię szkół, która pozwala tworzenie szkolnych systemów oceniania odpowiadających na potrzeby sytuacji. W oddziałach przygotowawczych rozważane jest rozwiązanie odrębne, być może w postaci oceny opisowej wraz z rekomendacją dotyczącą promocji. I to jest kolejna dobra wiadomość.

Edukacja zdalna, internet, relokacja

Posłanka Lubnauer (PO) twierdzi, że priorytetem powinno być zapewnienie uczniom możliwości kontynuowania nauki w nadal funkcjonujących szkołach ukraińskich. Oznacza to edukację zdalną, za czym idzie pytanie, czy na taką edukację również będzie dotacja – na sprzęt i przekształcenie budynków i pomieszczeń w nich. Pytała też o wysokość dotacji na dzieci w wieku przedszkolnym.

Posłanka Kinga Gajewska (PO) porusza problem dzieci, które rozpocząwszy edukację w wieku wcześniejszym niż w systemie polskim (zgodnie z systemem ukraińskim), chcą teraz kontynuować edukację szkolną, chociaż według polskich kalendarzy powinny iść do przedszkola. Proponuje, by wobec nich zastosować regułę oświadczenia, zamiast wymogu uzyskiwania opinii poradni pedagogiczno-psychologicznej. Pada też pytanie o łącza internetowe i dotację na podręczniki.

Poseł Krzysztof Piątkowski (PO) pyta o Radę ds. Edukacji Uchodźców – czemu brak w niej przedstawicieli organizacji nauczycielskich czy strony ukraińskiej.

W odpowiedzi minister Czarnek deklaruje „bolesną szczerość”, odnosząc się do braku obowiązku relokacji, co powoduje, że trudności piętrzą się w dużych miastach. Należy uznać prawo do swobodnego wyboru miejsca zamieszkania, ale minister nie kwestionuje, że może przyjść chwila, gdy trzeba będzie podejmować trudne decyzje (na przykład informując uchodźcę: „w Warszawie miejsc w szkołach już nie ma, więc jeśli chcesz, by dziecko się uczyło, musisz się przenieść do Pułtuska”). Kolejna informacja dotyczy możliwości uczenia się języka polskiego przez nauczycieli przybywających z Ukrainy: ORE ma „na dniach” uruchomić odpowiedni kurs.

Wkrada się dysonans

Jak dotychczas minister Czarnek trzyma fason: mówi kulturalnie i niekonfrontacyjnie, za co mu chwała. Minister Piontkowski w kolejnym wystąpieniu ujawnia predylekcję do wypowiedzi nieokrzesanego gbura („…to jest zwykłe lenistwo samorządów, którym się nie chce…”). Może moje ucho jest zbyt wrażliwe, można posłuchać osobiście (godzina 17:18 nagrania). To prawda, że porusza trudne tematy, bo kwestię równości egzaminacyjnej i dostępności pomocy psychologicznej, która jak wszyscy wiedzą, jest raczej niewielka. Dotacja na podręczniki natomiast jest zapewniona, „co dyrektorzy powinni dawno wiedzieć”.

 

Konieczne ograniczenia

Minister Czarnek podkreśla, że „to nie rodzice decydują, do jakiej klasy zapiszą dziecko […] bo na ty byłoby nas stać, gdybyśmy mieli trzy tysiące uchodźców”. Jeśli szkoła ma oddział przygotowawczy, to nawet, jeśli rodzice ukraińscy chcą zapisać dziecko do „normalnej” klasy, w przypadku braku tam miejsc trzeba jasno powiedzieć rodzicowi, że musi jednak pogodzić się z oddziałem przygotowawczym. Co do szybkiego internetu, szkoły mogą się wciąż podłączać do systemu.

Koncyliacyjność ministra zaczyna się kruszyć, bo nagle słyszymy taką perełkę: „żeby nie było do końca przyjemnie: wszystkie te pomysły można realizować, ale […]  mamy jak zwykle ze strony Unii dużą niemrawość [w przekazywaniu funduszy], niech wreszcie przyjdzie z pomocą, to będzie inna rozmowa. No, i uwolnijcie KPO [Krajowy Plan Odbudowy], to będzie więcej środków na szkołę.”

Nastroić, by nie zgrzytało

Pani przewodnicząca Komisji – zwykle ostra – pospiesznie, miłym tonem, poprawia stylistykę ministerialną: dyrektorzy powinni rodziców namawiać, perswadować, wyjaśniać, że pobyt w oddziale przygotowawczym będzie dla ich dziecka lepszy…

Było niemiło, więc trzeba pogłaskać: Posłanka Anna Cicholska (PiS) akcentuje wyższość klas przygotowawczych jako miejsca dla dzieci doświadczających traumy po ucieczce przed wojną. Przypomina, że nauczyciel musi realizować program nauczania. Nie wnosi nic nowego, ale dla politycznego wydźwięku liczy się, że ktoś przyklaskuje ministrom…

 

Powracają rzeczowe akordy: kształcenie zawodowe, pomoc psychologiczna, treści programu dotyczące Ukrainy…

Posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Lewica) akcentuje wariant, o którym dotychczas właściwie nie było mowy:  ułatwienie małym i młodym Ukraińcom nauki (zdalnej) w ukraińskim systemie edukacji. Porusza problem uczniów szkół zawodowych, którzy wedle posiadanych przez nią informacji nie są przyjmowani do klas zawodowych ani na praktyki – nawet, gdy znaleźli się chętni do tego pracodawcy. Pyta też o zwiększenie konkretnego finansowania na olbrzymie obecnie zapotrzebowanie na pomoc psychologiczno-pedagogicznej i o edukację międzykulturową w polskich szkołach, by wspierać integrację uczniów i uczennic polskich i ukraińskich, sugerując odwołanie się do możliwości organizacji społecznych na tym  polu.

Posłanka Barbara Nowacka (Lewica) pyta o losy treści edukacyjnych, dotyczących obszarów polsko-ukraińskich stosunków, szczególnie w świetle kontrowersyjnych fragmentów podręczników do historii, a szczególnie w perspektywie nowego przedmiotu (HiT).

Poseł Dziambor (Konfederacja) pyta o sposób liczenia kosztów edukacji dziecka uchodźcy i o źródło: czy jest to część subwencji, czy funduszu pomocy. Chce też wiedzieć, czy MEiN jest – w kwestii egzaminów i odnośnie finansowania – w kontakcie z ukraińskim ministerstwem edukacji.

Posłanka Kretkowska (Lewica) argumentuje, że pobyt uchodźców w klasach wspólnych z Polakami jest pozytywne dla procesu integrowania się i nauki języka polskiego.

Finał w tonacji zgody, chociaż nie wszystkim łatwo tak śpiewać

Minister Czarnek ponownie  czaruje: zapewnia, że słuchają propozycji samorządów i że gros obecnych przepisów bazuje właśnie na ich rekomendacjach. Powtarza, że posyłanie przybyszów do oddziałów przygotowawczych jest wymuszone brakiem wydolności systemu edukacji do przyjęcia setek tysięcy, trzeba przecież zadbać, by polscy uczniowie jak najmniej ucierpiały. Odpowiadając na pytania o pieniądze – są z Funduszu Pomocy Uchodźcom, który jest zasilany z rozmaitych źródeł. Pieniądze do szkół będą szły w cyklach miesięcznych, ze względu na zmienność zapisów.

Rozmowy z ministrem Szkarletem (ukraińskie ministerstwo edukacji) są prowadzone, ale nie na temat ukraińskiej matury. Być może uruchomią tę możliwość ukraińskie szkoły w trybie zdalnym.

Środki na pomoc psychologiczną będą, ale prawdziwym problemem jest brak specjalistów. Edukacja międzykulturowa musi poczekać – to ważna sprawa, ale obecnie ważniejsze są kwestie organizacyjne.

Praktyki zawodowe – nie można wymagać od polskich szkół, by oferowały praktyki we wszystkich zawodach. Trzeba uchodźcom to uświadomić, tym bardziej, że oba systemy kształcenia zawodowego różnią się zasadniczo.

Minister Piontkowski sili się na grzeczny ton: „polepszyła się jakość rozmów przynajmniej z pewnym samorządem”… no, niestety pęka, wracając do grubiańskiego potrząsania paluszkiem: „dobrze byłoby, gdyby pozostałe poszły za tym przykładem”.

Co do zmian programu dotyczącego stosunków polsko-ukraińskich… odpowiedź jest dość mętna, minister chętnie mówi o tym, że „siłą rzeczy będą tematy dotyczące Ukrainy”. Nie odnosi się do treści planowanych dla przedmiotu HiT

Goście nie mieli już czasu na zadawanie pytań, zaproponowano im przesłanie swoich postulatów majlem. Nie wiadomo, czy otrzymamy odpowiedzi…

Cóż, to było ciekawe posiedzenie. Piszę to szczerze i naprawdę czekam na kolejne – ponoć najdalej za miesiąc.

A TERAZ, NIESTETY, CODA, czyli Marche Funebre

W środę, nazajutrz po relacjonowanym posiedzeniu, na którym pan minister deklarował, że słucha samorządów, ogłosił triumfalnie, że LEX CZARNEK wraca, jako projekt poselski. „Sytuacja się unormowała, mamy specustawę, można zabierać wolności obywatelskie”…

Zofia Grudzińska