Paweł Lęcki, nauczyciel, do ministra edukacji Dariusza Piontkowskiego. List bolesny, w każdym calu prawdziwy:
Szanowny Panie Ministrze Edukacji. Gdy Pański rząd próbuje chociaż udawać, że na kimś mu zależy, to Pan nie ma nawet tej umiejętności. W sytuacji kryzysu mówić w ten sposób może tylko człowiek podły lub skrajnie niekompetentny.
O podłość Pana nie podejrzewam, więc sam Pan rozumie, co zostaje.
To jest szansa na to, żeby nauczyciele pokazali, że nie tylko potrafią strajkować, ubiegać się o wyższe wynagrodzenie, ale także są dobrymi wychowawcami, nauczycielami i mimo tego, że nie przeszli wszyscy kursów, które przygotowałyby ich do tego, aby uczyli zdalnie, to w ciągu kilku dni te podstawowe umiejętności posiądą.
Powiedział Pan to wtedy, gdy wszyscy jesteśmy w trudnej sytuacji i próbujemy ogarnąć to, czego nie da się ogarnąć od razu.
Jest to o tyle ciekawe, że Pan nic nie ogarnia, a rodzice, uczniowie i nauczyciele muszą. Być może w kraju, w którym robi się zbiórkę na maseczki ochronne dla lekarzy, to nie jest szczególnie zaskakujące.
Mówi Pan tak, jakby Pan od razu wiedział, jak sprawnie przeprowadzić zdalną edukację w kraju, w którym nawet zajęć indywidualnych nie można było prowadzić zdalnie. Jest to ciekawe, bo nawet rozmawiać Pan nie potrafi, a z edukacji zdalnej czerpie Pan głównie odległość od realnych problemów i wątpliwości.
Rzeczywiście, nie wszyscy nauczyciele stanęli na wysokości zadania, ale część nawet nie widziała, na czym ma stawać, bo jak zwykle nie był Pan jasny w swoich wypowiedziach. Na dodatek w Pana ustach to wszystko brzmi tak prosto. Ot, komunikator, jakoś to będzie.
Nie będzie, bo świata nie zmienia się w parę dni nawet z powodu pandemii. Tym bardziej, że nie dał Pan czasu na spokojną pracę, a od razu oczekiwał efektów. Efekty są więc często bardzo kiepskie, co z pewnością wielu jeszcze bardziej zraziło do zdalnej edukacji.
Założył Pan, że wszyscy założą komunikatory i będą mistrzami lekcji zdalnych. Nawet niektórzy uczniowie mają problem z komunikatorami, na przykład dzieciaki ze szkoły podstawowej. Tyle się mówiło, żeby chronić dzieci przed zbyt częstym siedzeniem z telefonem, a teraz mają siedzieć w kółko i najlepiej bez przerwy.
Nie wpadł Pan na to, że w domu może siedzieć więcej niż jedno dziecko, a czasem więcej niż dwoje dzieci. Z różnych szkół. Przy jednym komputerze. Być może zakłada Pan, że wszyscy mają tablety, telefony, laptopy, komputery. Dzieci swoje, a rodzice, którzy pracują zdalnie, swoje.
Musiało to z góry rodzić kłopoty, nieuniknione oczywiście, ale gdyby szkoła miała więcej czasu, żeby się przygotować, a nie szaleć, to można by to lepiej rozwiązać, choć rozwiązania nie są wcale łatwe, a być może w ogóle ich nie ma w tak nagłej sytuacji.
Nauczyciele też mają dzieci, nie jest prosto prowadzić lekcje z domu, a nie wiadomo, jak długo będzie można iść do szkoły. A zresztą, kto wtedy zajmie się tymi dziećmi, gdy nauczyciel jest statystycznie 45-letnią kobietą?
Muszę Panu przyznać, że Pańskie słowa dotykają mnie personalnie, bo zarówno strajkowałem, jak i od razu zacząłem próbować uczuć zdalnie. Nigdy tego nie robiłem, więc miałem opory, ale jakoś wyszło. Dzisiaj w pracy z moim dyrektorem i innymi nauczycielami próbowaliśmy zrobić tak, żeby było jeszcze lepiej.
I pewnie będzie, bo na razie szło nam różnie. Ja w zasadzie nie mam do Pana pretensji, że Pan nic nie potrafi, ale że udaje, że jednak umie cokolwiek. Jeśli człowiek w sytuacji kryzysowej jest w stanie obrażać tych, którzy muszą ten kryzys ogarnąć, to świadczy to tylko o nim, nie o tych niedoskonałych, o których mówi.
Nauczyciele nie są tak niezbędni, jak lekarze, których Pana rząd też obrażał, a teraz wynosi na ołtarze. Nauczycieli najwyraźniej nadal można kopać, bo to jakiś sport narodowy. Obecnie można kopać zdalnie, co jeszcze bardziej podkreśla nauczycielską nieistotność.
Nikt nie udaje, że nam idzie wszystko świetnie, jest dużo głupoty po naszej stronie. Ale jest też dużo dobrego, przecież próbujemy jakoś odnaleźć się w tej sytuacji. Szkoła jeszcze bardziej wymieszała się z domem, musimy pracować nad tym, żeby jak najlepiej działać w sytuacji niespodziewanej i trudnej.
Nigdy nie słuchał Pan, ani Pana poprzednicy, z tego i innych rządów, jak bardzo polska szkoła jest nienowoczesna. Teraz oczekuje Pan nowoczesności, gdy nie zrobił nic wcześniej, żeby tak rzeczywiście było. Teraz musimy robić to w pośpiechu i bez możliwości zwłoki, jakby rzeczywiście realizacja durnych podstaw programowych miała nas uchronić przed skutkami pandemii.
Pański rząd lubi mówić, żeby nie przeszkadzać, a Pan nawet nie pomaga, a przeszkadza swoją arogancją i brakiem wsparcia.
Jest to wyjątkowo przykre, gdy dzieją się rzeczy naprawdę ważne i każdy jakoś próbuje zrobić to, co potrafi, nawet jeśli nie wszystko umie doskonale.