Cała sprawa zaczyna się, kiedy nauczyciele i dyrekcja dostają sygnały z otoczenia – od rodziców, od uczniów – świadczące, że przynamniej niektórzy uczniowie czują się przeciążeni pracami domowymi, że niektórzy rodzice uważają, iż jest zadawane zbyt dużo lub że muszą występować w roli „domowych nauczycieli”. Tych sygnałów nie należy lekceważyć. Ale jeśli już jest chęć, czasem nie wiemy, co można zrobić.
Można na przykład zacząć od sprawdzania „na żywo”. Na przykład umówić się, że jakiegoś losowego dnia zrobimy spis wszystkiego, co zadawaliśmy do domu. Wtedy dopiero można zobaczyć, jak często „niewielkie zadanie” kumuluje się z podobnie „niewielkimi zadaniami” z pozostałych sześciu lekcji. Samo przeprowadzenie kilku takich „kontroli ruchu” może nieźle otrzeźwić nauczycieli i zachęcić, by ze sobą rozmawiali, wymieniali się informacjami, ile danego dnia zadali. Mogą zacząć ze sobą negocjować: „czy możecie dzisiaj nie zadawać nic w szóstej klasie, bo mają dużą powtórkę materiału z geografii?” itp.
Kolejnym praktycznym, a nieskomplikowanym zabiegiem jest skontrolowanie, czy zadania domowe faktycznie są „niewielkie”. Niech nauczyciel usiądzie sam, a jeszcze lepiej – z uczniem (byle nie tym najlepszym z jego przedmiotu) i sprawdzi w praktyce, ile czasu zajmie zrobienie ćwiczenia, które uważa za błahe. Być może tak jest naprawdę, a być może okaże się, że to praca nie na dziesięć minut, ale na pół godziny?
W naszej szkole niczego nie narzucamy z góry. Nie uważam, bym jako dyrektorka miała prawo zabraniać czegokolwiek nauczycielom, czy nakazywać. Natomiast zadbaliśmy o stworzenie atmosfery współpracy i wymiany informacji. Włączyliśmy do tego rodziców: rozmawiają między sobą, sprawdzają, którzy z nich są zdania, że prac domowych jest za dużo, dogadują się z tymi, którzy chcieliby ich więcej. To ważne, by rodzice rozumieli się między sobą – tak, jak dogadują się między sobą nauczyciele.
Natomiast jeśli pojawiały się sygnały, że czegoś robi się za dużo, to pierwszym pytaniem, na które trzeba było odpowiedzieć, było „jaki cel ma ta praca domowa… po co było to zadane…”. Najważniejsza jest jakość i świadomość, że proponowany dziecku wysiłek ma sens, że do czegoś prowadzi i że potrzebny jest właśnie ten rodzaj pracy – bo „zadania domowe” mogą mieć wiele postaci. Ważne, by dany rodzaj pracy domowej był przemyślany i celowy. To jest wyzwanie dla nauczyciela – potrafić na te pytania odpowiedzieć, potrafić to wyjaśnić uczniowi, rodzicowi, dyrektorowi, kolegom.
Szkoła Podstawowa w Radowie Małym
https://zsp-radowo-male.szkolnastrona.pl/
Ewa Radanowicz, dyrektorka