Jako, że mamy szkołę nieco inną, niż zwykle, warto zerknąć na propozycję historii pomysłu Anny Dzierzgowskiej. Teksty pojawiają się na stronie Społecznego Monitora Edukacji.
Hasztag: #historianietakajakzawsze, czyli próba napisania czegoś o uczeniu historii tak, żeby nie była to historia rodem z podstawy programowej… Dziś akurat wpis nie o historii.
Sporo rodziców już się wypowiedziało na temat obecnej sytuacji, przy czym sporo z nich nie tyle w trybie „u nas w szkole” ile „drodzy nauczyciele, nie róbcie / róbcie”. Mnie interesują głosy uczennic i uczniów. Wysyłając prace moim uczennicom i uczniom pytam ich o opinię na temat materiałów, które przesyłam. I widzę, że to wcale nie jest takie łatwe, ani dla nich, ani dla mnie, Pewnie jeszcze trudniejsze może być samodzielne napisanie do nauczycielki czy nauczyciela, że coś było ok, coś nie ok, a czegoś za dużo. Tymczasem właśnie to, jak mi się wydaje, byłoby super z dydaktycznego punktu widzenia. Nie rodzice, piszący za dzieci (oczywiście, rodzice piszą też w swoim imieniu i jasne, mają do tego pełne prawo), tylko pokazywanie uczennicom i uczniom, od najmniejszych do największych, że uczenie się to coś, co one i oni robią dla siebie. Że ich opinia o tym, co jest interesujące, a co nie, co jest łatwe a co sprawia im trudność, czego jest za dużo a czego za mało, jest ważna i zasługuje na wysłuchanie. Że super, jeśli nauczą się takie opinie formułować, że jeszcze lepiej, jeśli nauczycielki i nauczyciele znajdą czas i przestrzeń, żeby ich wysłuchać. Wysłuchać nie musi znaczyć: zgodzić się. Słuchanie może być punktem wyjścia do dyskusji. Ale, tak czy owak, bardzo, bardzo trzymam kciuki za to, żeby uczennice i uczniowie mieli teraz przestrzeń na samodzielną refleksję nad własnym uczeniem się i na samodzielne mówienie o własnych potrzebach.
15 marca 2020 pomysłodawczyni poleca dwie książki skrajnie różne, obie niesłychanie wciągające oraz jedna seria wydawnicza.
„Wioska heretyków” Emmanuela Re Roy Ladurie
… na początku XIV wieku inkwizytor aresztuje praktycznie wszystkich mieszkańców małej wsi w Pirenejach, podejrzewanych (zresztą w znacznej mierze słusznie) o to, że wyznają wiarę raczej katarską, niż katolicką. W drugiej połowie XX wieku francuski historyk na podstawie akt z tamtych przesłuchań rekonstruuje życie mieszkanek i mieszkańców Montaillou. Książka należy do absolutnej klasyki nurtu, zwanego mikrohistorią, czyta się ją jak najlepszy zbiór plotek, rozbija praktycznie wszystkie stereotypowe wyobrażenia o średniowieczu, chłopach i o tym, czym zajmują się poważni historycy;
Z zupełnie innej beczki: „Jedwabne szlaki” Petera Frankopana – próba naszkicowania całej historii świata, od starożytności do dziś, z perspektywy sieci szlaków handlowych, przecinających Azję Centralną. Szlaki handlowe wpływają na politykę, a polityka wpływa na ich przebieg. Szlakami wędrują towary, ale też ludzie, opowieści, idee, religie… Książka jest napisana i przetłumaczona tak, że nie tylko dowiadujesz się z niej masy rzeczy nowych, ale też stare zaczynają ci się na nowo układać w głowie. (i jest e-book 🙂
A seria wydawnicza to Życie codzienne (wyd. PIW) – jest nierówna, są tomy świetne i średnie, ale wiele osób, które nie kochają tradycyjnej historii, może właśnie w opisach życia codziennego w różnych czasach i miejscach znaleźć coś dla siebie.
Jeśli zainteresowała Was pierwsza propozycja Anny Dzierzgowskiej, zajrzyjcie na strony Społecznego Monitora Edukacji … znajdziecie więcej nietuzinkowych propozycji nie tylko na ten trudny czas.
opracowała Anna Dzierzgowska, SME