Jako ruch zrzeszający organizacje i instytucje, działające na rzecz poprawy jakości funkcjonowania szkolnictwa w Polsce, popieramy postulaty studentów, wyrażone w zaproszeniu na manifestację.
Podobnie jak studenci i studentki domagamy się, aby instytuty badawcze i instytucje kultury były niezależne, a programy nauczania szkół oraz uczelni oparte były na wiedzy naukowej i nie wynikały jedynie z przesłanek partyjnych oraz politycznych.
Ruch „Obywatele dla edukacji” aktywnie włączał się się w monitoring reformy edukacji i nagłaśnianie nieprawidłowości w stanowieniu nowych ram prawnych w polskim szkolnictwie. Zwracaliśmy uwagę przede wszystkim na brak konsultacji z odbiorcami oferty edukacyjnej (nauczycielami, uczniami, rodzicami), wskazywaliśmy na pozorność zmian (zmiana struktury zamiast diagnozy problemu i jego rozwiązania), podkreślaliśmy jakie obszary funkcjonowania polskiej szkoły wymagają zmian – to zresztą, niezależnie od wprowadzenia reformy, kontynuujemy.
W przygotowywanej reformie szkolnictwa wyższego niepokoją nas podobne kwestie jak przy reformie edukacji. Obecnie obserwujemy oderwanie dyskusji o szkolnictwie wyższym od namysłu nad jakością nauczania. Z jednej strony mówi się o tym, że ostatnie lata to boom edukacyjny na niespotykaną skalę ale jednocześnie – używa się tej okoliczności dla usprawiedliwienia zaniechań w działaniach na rzecz doskonalenia jakości kształcenia. Ze względu na profil naszych działań oczekujemy w szczególności kroków modyfikujących model kształcenia nauczycieli. Od lat słyszymy, że „studentów jest za dużo, więc jakość wykształcenia spada”. Oczekujemy od rządzących realnych działań, które masowość studiów wyższych przełożą na polski sukces a nie kolejną porażkę. Mówimy ciągle o niedostatecznej liczbie wykładowców i nauczycieli akademickich, jednocześnie coraz więcej osób kończy studia doktoranckie i broni doktoraty nie mając szans na znalezienie zatrudnienia na uczelniach wyższych. Zamiast starań o podniesienie jakości dydaktyki na studiach, które się stały się bardziej masowe, zamiast zatrudnienia do prowadzenia zajęć w małych grupach osób z doktoratami, obserwujemy dyskusję o tym jak liczbę studiujących ograniczyć – bez skupienia się na poziomie samej oferty akademickiej. Zrazem, śledząc dyskusję akademików widzimy w niej jedną i stanowczą rekomendację – bez realnego zwiększenia nakładów na kształcenie studentów i działalność naukową, żadne działania, zmniejszające liczbę studiujących nie przełożą się na poprawę jakości kształcenia.
Wprowadzona 7 grudnia 2016 r. nowelizacja rozporządzenia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego w sprawie sposobu podziału dotacji z budżetu państwa dla uczelni publicznych i niepublicznych (Dz.U. Poz. 2016) w pierwszej kolejności zaowocuje prawdopodobnie szybkim zmniejszeniem liczby studiujących. Rekomendowane przez ministerstwo zatrudnianie nowej kadry, przy obecnej sytuacji finansowej większości uczelni publicznych, niestety pozostanie realnie bez odzewu – uczelnie nie będą zatrudniać pracowników, tylko pozbywać się studentów. Ten fakt w niedługim czasie przyczyni się do zwiększenia dostępności miejsc na uczelniach prywatnych, które nowym algorytmem ministerstwa nie będą zobligowane. Zatem znowu – słabsi studenci, gorzej przygotowani do studiów, mający mniej szans na dostanie się na bezpłatne prestiżowe kierunki, będą w większym stopniu – w przypadku chęci studiowania – do opłacenia swojej nauki.
Oczywiście, zadaniem uczelni wyższych nie jest wyrównywanie szans edukacyjnych. Obowiązkiem w demokratycznym państwie powinno być jednak ich nieutrwalanie.
Pamiętajmy, że dostęp do edukacji jest prawem człowieka. Oczekujemy od rządzących, że zamiast zastanawiać się jak prawo to ograniczyć, uczynią wszystko, aby umożliwić młodym osobom kształcenie się, a co więcej – że wykorzystają to, że młodzi ludzie powszechnie chcą wybierać studia wyższe do podniesienia jakości wykształcenia społeczeństwa.
Iga Kazimierczyk
Anna Dzierzgowska
Zofia Grudzińska
Obywatele dla edukacji