LIST OTWARTY DO NAUCZYCIELI albo STRAJK NAUCZYCIELSKI TUŻ PRZED … BRAMĄ MORDORU

Oto kolejny głos, dotyczący obecnej sytuacji. Mimo, iż jest skierowany do nauczycieli, polecamy go zainteresowanym zarówno teraźniejszością, jak i przyszłością edukacji.

Koleżanki i Koledzy! Z dużą, niczym chyba nie uzasadnioną nadzieją wyczekiwałem na wielkoczwartkowe spotkanie przedstawicieli rządu z reprezentującymi nas, nauczycieli, przedstawicielami ZNP i FZZ.

Wydawało mi się, że może nastąpi przełom, jakiś gest dobrej woli ze strony rządowej. Ofertę rządu, 250 zł brutto za dodatkowe 2 godziny lekcyjne w tygodniu, może uznać za sensowną jedynie osoba postronna. Policzmy:

7 czerwca 2013 roku Instytut Badań Edukacyjnych opublikował wyniki trwającego pełne 13 miesięcy, ciągłego pomiaru czasu pracy nauczycieli (za wyjątkiem świąt, ferii i wakacji). Łącznie badaniem objęto ponad 7,5 tys. nauczycieli z ponad 1300 szkół. Czas pracy wyniósł ok. 47 godzin zegarowych przy średnio 20,5 godzinach lekcyjnych w tygodniu. Tak więc, jeśli chcemy obliczyć realny czas pracy nauczyciela, powinniśmy każdą 45-minutową lekcję pomnożyć razy 2,29. Oferta przeprowadzenia dodatkowych 8 godzin lekcyjnych (dla zaokrąglenia liczymy 4 tygodnie x 2 godziny) oznacza konieczność przepracowania 18,3 godzin zegarowych miesięcznie za 250 zł brutto. Stawka godzinowa w tej nowej ofercie rządowej wynosi więc ok. 13,6 zł/h brutto!!

Podniesienie pensum jest też dość kuriozalną propozycją na tym etapie rokowań. Ci z nauczycieli, którym zależy na pełnym etacie (dzisiaj to 18 godzin lekcyjnych tygodniowo), w roku przyszłym (gdyby propozycje rządu weszły w życie) musieliby mieć 20 godzin tygodniowo. To nieuchronnie zmniejszyłoby liczbę godzin dostępnych dla innych nauczycieli tego samego przedmiotu, czyli oznaczałoby redukcję zatrudnienia, a zwolnienia dotknęłyby ok. 8-10% nauczycieli. Dowodem „dobrej woli” rządu w negocjacjach ma być więc obniżka stawki godzinowej i propozycja zwolnienia ok. 8-10% nauczycieli!!! Czymże jest ta propozycja? Przewodniczący Sławomir Wittkowicz nazwał to krótko i trafnie ‘PROWOKACJA’.

 

NAUCZYCIEL JAKO… NAZGUL

Rząd stawił się w Centrum Dialogu, chce bowiem, by w podporządkowanych mu mediach można było dalej sączyć przekaz o nauczycielach obibokach. A może by tak udało się przekonać publikę, że nauczyciel jest jak Nazgul – złowrogi jeździec bez twarzy, kuszony pierścieniem władzy, żądny uczniowskiej krwi. Rząd chce się kreować na obrońcę krzywdzonych maturzystów i nas, nauczycieli, obarczyć winą za ewentualne komplikacje przy egzaminach. Prze do konfrontacji siłowej – ale czy to rzeczywiście my, nauczyciele, stawiamy rząd pod ścianą w kwestii matur? Takie przekonanie to kolejny efekt propagandowych zabiegów. Nie wszyscy zapewne wiedzą, że terminy matur regulowane są załącznikiem do rozporządzenia MEN. Wg załącznika obowiązującego w bieżącym roku szkolnym matury pisemne, jak co roku, mają się odbyć w pierwszych dniach maja. Ale dlaczego nikt nie mówi głośno, że jest też termin rezerwowy – czerwcowy? Bez względu na to, czy uczeń napisze matury w maju czy w czerwcu, to i tak dostanie świadectwo z wynikami w pierwszych dniach lipca!!! Jednym rozporządzeniem MEN (2 godziny pracy) może obwieścić, że matury zaczną się w tym roku w drugiej połowie maja lub na początku czerwca. A skoro w zakresie egzaminów ustnych to dyrektorzy liceów ustalają harmonogram, wszystkie zmiany terminów egzaminów ustnych można dostosować do nowego kalendarium matur pisemnych. Centralna Komisja Egzaminacyjna ma gotowe arkusze, trzeba tylko, by firmy kurierskie, które rozwożą je do szkól, wiedziały o zmianie terminu. Oczywiście egzaminatorzy musieliby się bardziej sprężyć przy sprawdzaniu matur pisemnych, ale jest to wykonalne. Rozwiązanie dające obu stronom więcej czasu jest więc w zasięgu ręki rządu, a nie strajkujących nauczycieli.

 

Przyjrzyjmy się dotychczasowym owocom strajku.

  1. Propozycja, którą podpisała „Solidarność”, czyli przyspieszenie zapowiadanych wcześniej skromnych podwyżek (miejmy uczciwość, by przyznać, że to jednak jest wariant korzystniejszy niż jeszcze pól roku temu)
  2. Powszechne uznanie, że płace w oświacie muszą zdecydowanie wzrosnąć (obecnie przyznają to wszyscy)
  3. Pokazanie chaosu wprowadzonego przez min. Zalewską i uznanie potrzeby rozmów o gruntownych zmianach (czy nie jest w sumie komiczne, że po trzech latach wprowadzania gruntownych reform sam Premier przyznaje, że reformowany system wymaga głębokich reform! Czy jest tak też w innych dziedzinach reformowanych przez PiS?)
  4. Ogromne wsparcie ze strony rodziców dźwigających duży ciężar strajku – bo muszą zabierać dzieci do pracy, wynajmować babysitterki, niepokoić się razem ze swoim maturzystą/maturzystką. Czy to nie są jednak ważne, godne docenienia owoce strajku? Jestem przekonany, że ten czwarty owoc – wsparcie ze strony rodziców – zacznie gnić, jeśli nie sklasyfikujemy uczniów klas III i nie przeprowadzimy matur.

Cóż więc robić? Kapitulować?

Nie sądzę, by to, co zaproponuję można było uznać za kapitulację. Bo czy jest kapitulacją uznanie, że osiągnęliśmy wszystko, co można było osiągnąć, biorąc pod uwagę to, z kim mamy do czynienia po drugiej stronie? Czy ewakuacja z jaskini Szeloby to kapitulacja czy rozsądna i odważna decyzja? Skoro rząd nie chce poważnie rozmawiać o dalszych podwyżkach, to może strona społeczna powinna przejąć inicjatywę i zaproponować trzypunktowe Porozumienie dla Edukacji brzmiące np. następująco:

My niżej podpisani, świadomi wagi oświaty i roli nauczycieli zobowiązujemy się naszymi podpisami, by w wypadku objęcia rządów po wyborach parlamentarnych, na jesieni 2019 roku: 1. Tak znowelizować budżet na rok 2020, by dodatkowe 15 % podwyżki uposażenia zasadniczego mogły być wypłacane wszystkim pedagogicznym i niepedagogicznym (to bardzo ważny element porozumienia) pracownikom szkół od II kwartału roku 2020 z wyrównaniem od 1 stycznia 2020. 2. Uczynić sprawy oświaty jednym z priorytetów nowego rządu, delegując do Ministerstwa Edukacji Narodowej polityka w randze wicepremiera. 3. Stworzyć formułę finansowanych przez rząd, szeroko zakrojonych prac koncepcyjnych, których owocem będzie propozycja długofalowych zmian w oświacie

Do podpisania takiej deklaracji w świetle fleszy powinni zostać zaproszeni wszyscy przewodniczący/prezesi działających w Polsce partii politycznych.

 

GDZIE JEST GANDALF?

 

We „Władcy pierścieni”, którego imaginarium stanowi osnowę tego tekstu, jest mnóstwo odniesień biblijnych. Czas wielkanocny też zachęca nas do zadawania pytań o ukryte sensy zdarzeń, o pozorną klęskę, która okazuje się triumfem, i pozorny triumf przemocy, który okazuje się klęską. „Jeśli cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi” (Mt 5,39). Ten cytat z Ewangelii Mateusza wywołuje u wielu wrażenie, że oto mamy do czynienia z apoteozą bierności, a mocniej rzecz ujmując – promocją frajerstwa. Na zajęciach z teologii Nowego Testamentu, w których uczestniczyłem jako student Uniwersytetu Notre Dame w USA, zrozumiałem głębszy sens tego wezwania. Otóż Jezus wzywa swoich uczniów do tego, by przyjęli dwa uderzenia w twarz. Dwa, nie więcej. Dlaczego? Gdy ktoś nas uderzy w twarz, a my obrócimy ku niemu drugi policzek, to kolejny cios agresor wymierzy nam wierzchem dłoni. Choć dziś tego nie rozumiemy, to w świecie starożytnym gest ten miał wymowę oczywistą: wierzchem dłoni policzkowało się niewolników. Jeśli damy uderzyć się po raz drugi, obnażymy prawdziwe intencje napastnika. Wymierzając nam cios ponownie, on sam udowadnia, że nami gardzi, że traktuje nas jak niewolnika, a nie kogoś równego sobie. Jednocześnie – nadstawić drugi policzek, to dać przeciwnikowi ostatnią szansę na opamiętanie: czy rzeczywiście chcesz mnie potraktować w ten sposób? Co się rozegrało w Wielki Czwartek na dziedzińcu Centrum Dialogu? Czyż nauczyciele różnych opcji politycznych i światopoglądów nie zostali spoliczkowani po raz drugi, wierzchem dłoni – i to przez kogo? Przez katolicki rząd z ustami pełnymi pobożnych frazesów. Mówię więc „Dość!”, „Czas na opamiętanie!”

 

‘I SEE FIRE’

 

Ja chcę zachować godność obywatela i poczekać na partnera, z którym będzie można rozmawiać poważnie. Chcę chlubić się jednością środowiska oświatowego i nie dać nikomu satysfakcji, że tę jedność niegodziwie rozbija. Chcę z godnością stanąć wobec uczniów i ich rodziców i nie pozwolić, by ich na mnie szczuto. Chcę stanąć przy moim uczniu, którego uczyłem przez trzy lata. Jestem mu wdzięczny za wsparcie ale rozumiem, jeśli odczuwa w tej sytuacji lęk. Patrzę mu w oczy i widzę jego niepokój, ból, widzę jego marzenia, które teraz stoją pod znakiem zapytania. Przyjdę więc na radę klasyfikacyjną, przyjdę na maturę pisemną, przyjdę na maturę ustną. A może zrobimy to wszyscy? W przeciwnym razie kolejny obszar podpalony przez rządzących będzie płonął. Ci z was nauczycieli, którzy obserwując tumany kurzu, widzą w nich zapowiedź nadciągającej zwycięskiej odsieczy, mylą się. Ja widzę tu nadciągający pożar nienawiści, zapowiedź trudnych do zagojenia ran, ja widzę ogień. ‘I see fire’. Może uda nam się go ugasić przed najbliższą niedzielą?

 

Paweł Ploch, Warszawa, dn.21 kwietnia 2019r.

 

P.S. 1: Już po napisaniu tego artykułu dowiedziałem się z radością, że Abp Wojciech Polak, Prymas Polski, zaoferował mediację w sporze rząd – związki zawodowe. Mediacja została przyjęta przez stronę związkową, nie wiem czy jest już znane stanowisko rządu. Klasyfikowanie maturzystów w takiej sytuacji będzie nie tylko dowodem naszej troski o nich ale stworzy ramy czasowe dla tych rozmów ostatniej szansy.

P.S.2: Ponieważ nie ma mnie na Facebooku (ale mimo to istnieję), proszę ewentualny hejt lub słowa wsparcia kierować na: kultura.przyjazni@gmail.com. Obiecuję, że przeczytam. Nie obiecuję, że odpowiem.

 

Autor urodził się w r.1964. Ukończył wydział teologii na katolickim Uniwersytecie Notre Dame, w USA oraz Anglistykę na UW. W przeszłości uczył w dwóch niekoedukacyjnych liceach katolickich. W maju 2002 roku został przez Prymasa Józefa Glempa odznaczony Złotym Medalem ‘ECCLESIAE POPULOQUE SERVITIUM PRAESANTI’-‘Zasłużonemu w posłudze dla Kościoła i Narodu’. Od roku 2013 uczy języka angielskiego w LO im. S. I. Witkiewicza w Warszawie, gdzie jest także tutorem. Żonaty. Ma czwórkę dorosłych dzieci, w tym córkę w klasie maturalnej