Zlot Niepołomicki. Obywatelskie Dni Skupienia

Zofia Grudzińska:  „W pojedynkę nie damy rady, a ciągle mamy kłopot ze znalezieniem skutecznej formuły wspólnego działania. …Wypalamy się. Gubimy się. Potrzebujemy namysłu. Potrzebujemy siebie nawzajem. Ale zaangażowanie bez odpowiedzi na pytanie, w imię czego i dla jakich wartości mielibyśmy się angażować, traci sens…”.  Tak brzmiało zaproszenie na…:

W dniach 24-27 czerwca w Niepołomicach odbyło się ważne wydarzenie: Obywatelskie Dni Skupienia. Jak czytamy na STRONIE ZLOTU, inicjatorami wydarzenia byli obywatele.  To określenie prawdziwe, ale warto wspomnieć, że jednym z ważniejszych inspiratorów był obywatel Kuba Wygnański, prezes Fundacji „Stocznia”, a do głównych organizatorów należał OFOP: Ogólnopolskie Forum Organizacji Pozarządowych. Wspaniale ugościła nas gmina Niepołomice.

Początkowo była obawa, że może się nie udać zapełnić dwa i pół dnia wartościową ofertą programową. Jednocześnie zakładaliśmy, że nie chcemy sztywnej, nadmiernie zorganizowanej struktury konferencyjnej. Większość elementów programu pochodziła od uczestników, którzy stopniowo zgłaszali swoje inicjatywy. Gospodarze też zgłosili wartościowe propozycje, pokazując nam swoje osiągnięcia – szkoły, placówki kultury, wspaniały dom seniora w Staniątkach. No i Puszczę Niepołomicką, po której w milczeniu prowadził nocą Jacek Brożek z Klubu Gaja. Dla nas szczególnie interesujące były odwiedziny w nowej szkole podstawowej o bajecznej architekturze, wymarzonej dla EDUKACJI SKONCENTROWANEJ NA MAŁYM CZŁOWIEKU.

W rezultacie program, który miał być skromny, luźny i oparty na „spontanie”, stał się przebogatą skarbnicą wydarzeń. Trzeba było wybierać, rezygnować – to zawsze bolesne doświadczenie, ale trudno; rezygnacja towarzyszy nam w życiu…

Warto było przyjść wcześnie, napić się kawy albo uczestniczyć w ekumenicznej modlitwie Taize (albo truchtać przez godzinę w ramach Biegu Obywatelskiego w grupie innych sportowo usposobionych obywateli. Potem spotykaliśmy się razem, przeglądaliśmy zapowiedzi, dzieliliśmy się refleksjami.

Wspaniałym elementem były „nomadyczne sesje o wartościach”, oparte na refleksji nad kluczowymi słowami („Nadzieja”, „Solidarność”, „Duma” – w czasie tej sesji zaskoczyła mnie refleksja niektórych obecnych, którzy stwierdzili, że starają się unikać tego uczucia, jako prowadzącego do arogancji i bezzasadnej zarozumiałości – wciąż to sobie przeżuwam).

Poza tym strasznie dużo rozmawialiśmy. To był zresztą jeden z trzech celów Zlotu – refleksja nad wartościami. Pierwszym było, cytując tekst zaproszenia, „nie tak w ogóle spotkanie, ale SPOTKANIE. Twarzą w  twarz, analogowo i bez wielkiego pośpiechu”. No, z tym brakiem pośpiechu to się nie udało, wszystko przez ten niebywale bogaty program! Bo poza sesjami wokół rozmaitych inicjatyw pozarządowych były spotkania Open Space, zapraszające do dyskusji nad wyzwaniami, z którymi przyjechaliśmy czy nad pomysłami, dla których szukaliśmy współspiskowców.

A „wykłady solo”? Jeżeli naprawdę żadna wspólnotowa dyskusja cię akurat nie wciągała, w Sali Akustycznej można było posłuchać rarytasów: Pawła Marczewskiego, Jarosława Flisa – akurat trafiłam na jego fenomenalny wykład o trybalizacji; Edwina Bendyka czy Tomoho Umedy. A w poniedziałek mogliśmy posłuchać profesora Strzembosza…

No i ten wieczór wtorkowy… na dziedzińcu zamkowym za stołem Ewa Negrusz-Szczęsna, ksiądz Boniecki, Paweł Kasprzak. O stół oparte kilka fotografii – uśmiechnięty lekko nieobecnym uśmiechem mężczyzna z dorodną dynią w dłoniach: Piotr Szczęsny, znany też jako „Szary człowiek”. Wspomnienie? Próba podsumowania? Sondowanie naszego własnego sumienia? Ksiądz Boniecki mówił o tym, jak wielką wartością jest Polska, skoro ktoś – Piotr, Szary człowiek – potrafił tak się całkowicie dla niej poświęcić.

W ciszy, jaka zapadła po tych słowach, pojawili się Krzysztof i Jaś Trebunia i najpierw zaśpiewali „Hej, Krywaniu” dedykowane Piotrowi S., potem zaś „dali czadu”, aż cała zgromadzona społeczność ngo-sowa wspólnie śpiewała piosenkę jak hymn: „jo cłek wolny i ślebodny”. W dodatku wsparł ich saksofonem profesor Stępień (o, przepraszam, ponieważ pierwszego wieczoru zawarliśmy pakt, by mówić sobie po imieniu, to właściwie powinnam napisać, że „w saksofon dął Jurek”).

W tekście zaproszenia znalazły się takie słowa:

„Niepołomice są eksperymentem. Niełatwo powiedzieć, czym będą – bo to się dopiero okaże.”

Szczerze mówiąc, wciąż nie bardzo wiadomo, czym były. Poza tym, że dały przeżycie, że stały się ważnym spotkaniem. Jaki będzie ciąg dalszy? To zależy przede wszystkim od nas. Może być niedostrzegalny, rozproszony, ale jednak konkretny. Może coś wspólnie postanowimy? Będziemy o tym rozmawiać 30 lipca, czyli właściwie Zlot się nie zakończył!

Zofia Grudzińska