„Stracone szanse – pierwszy rok deformy edukacji”

Zofia Grudzińska: Platforma Obywatelska zwołuje na podsumowanie pierwszego roku edukacji „dobrej zmiany”. Po deformie: rewolucja?                              

Uczestników, wśród których nie znalazł się nikt pozytywnie oceniający nową edukację, różni jedynie pogląd na fundamentalną kwestię: czy potrzeba nam rewolucji w edukacji, czy też po wstrząsach powinniśmy układać bardziej ewolucyjne plany na przyszłość?

Zapowiada się poważnie: za stołem prezydialnym Sławomir Neumann (przewodniczący Klubu Parlamentarnego PO), Grzegorz Schetyna (przewodniczący PO, Urszula Augustyn (posłanka PO), Marta Tatulińska (Forum Rad Rodziców), Adam Młynarski (nauczyciel, ZG ZNP), Leszek Lotkowski (Fundacja Nowoczesna Edukacja), Przemysław Poligowski (dyrektor Biura Edukacji UM Poznań).

Otwarcie przewodniczącego Schetyny nie zaskakuje: mówi o bałaganie panującym w systemie, który już się rozpanoszył, a będzie prawdopodobnie jeszcze większy z nadejściem tzw. „podwójnego rocznika”. Rolę opozycji postrzega w docenianiu niezależnego eksperckiego wsparcia dla jakichkolwiek kolejnych zmian, zapowiada – po dojściu do władzy – odpolitycznienie edukacji. Tę deklarację warto zapamiętać, być może trzeba będzie powiedzieć „sprawdzam”.

Leszek Lotkowski przedstawił liczby: w edukacji przedszkolnej – która, czego zapewne nikt nie podważa, znacząco podnosi szanse ucznia na późniejszych etapach edukacji – zanotowano spadek uczestnictwa; liczba pięciolatków w przedszkolach, która w 2015 roku wyniosła 98%, w kolejnych latach spadła (2016 – 91, a w 2017 – 93%). Co oznacza, że o tyle mniej dzieci uczestniczy w szansie na lepszy start w edukacji szkolnej.

Kolejnym negatywnych skutkiem reorganizacji systemu jest odebranie jednego roku edukacji ogólnokształcącej tej części młodzieży, która po ukończeniu ośmioletniej szkoły podstawowej kontynuuje naukę w szkołach zawodowych. Jakkolwiek świetny był poziom edukacji zawodowej, zadaniem tych szkół jest przygotowanie do zawodu. Likwidacja gimnazjum dodatkowo zaprocentuje spadkiem kandydatów na studia wyższe.

Punkt widzenia samorządów zaprezentował Przemysław Poligowski, zaznaczając wprawdzie, że jest to obraz z terenu wielkomiejskiego. Tam jest dość ponuro: wszystkie szkoły uległy przekształceniu, przy czym obecnie problemy z naborem mają te placówki, które miały wielu kandydatów jako gimnazja, ale uległy przekształceniu w szkołę podstawową (jedna z nich nie przyjęła ani jednego nowego ucznia i pomimo, że oficjalnie funkcjonuje jako „szkoła podstawowa”, prowadzi obecnie wyłącznie ostatnią klasę). Z przedstawionych danych wynika , że liczebność klas siódmych w szkołach podstawowych wynosi około 21 osób (w gimnazjach w analogicznych wiekowo oddziałach wyniosła 25 osób), co stanowi dla organu prowadzącego problem finansowy w wyniku spadku subwencji. Z pewnością jednak jest to dobra okoliczność dla samych uczniów. Wreszcie, tzw. „ruch służbowy” – czyli zmiany w zatrudnieniu nauczycieli – wskazuje wzrost liczby różnego rodzaju zwolnień czy ograniczenia czasu pracy. Wreszcie prognoza wydatków miasta na kolejny rok (fala „podwójnego rocznika”) zapowiada ich wzrost. Niezależnie od tego, kandydaci do renomowanych placówek będą mieli o wiele mniejsze szanse, niż ich koledzy z obecnego rocznika.

W imieniu nauczycieli wypowiedział się członek Zarządu Głównego ZNP. Pan Młynarski zaprzeczył, jakoby zgodnie z obietnicą minister Zalewskiej nie było zwolnień – w zeszłym roku było ich około 6 tysięcy, w tym roku nie jest lepiej. Wielu zwalnianych przechodzi co prawda na emeryturę lub świadczenie kompensacyjne, ale czyni to wbrew własnej woli. Zmiana zapisów KN umożliwiło zatrudnienie na mniej niż pół etatu, dzięki czemu statystyki nie wykazują wzrostu zwolnień, podczas  gdy są nauczyciele, pracujący po kilka godzin tygodniowo, byle tylko utrzymać zatrudnienie. Dużym problemem dla edukacji jest zjawisko tzw. „nauczycieli wędrujących”.

Wspomniał też o stracie szans edukacyjnych trzynastolatków, którzy z małych podstawówek przechodzili do dobrze wyposażonych placówek gimnazjalnych.

Marta Tatulińska wyraziła słowa podziwu dla fachowego makijażu, pokrywającego twarz reformy. Mówiąc już poważnie, podkreśliła, że zmiany spowodowały wzrost antagonizmów w środowisku edukacyjnym – rodzice są skonfliktowani z nauczycielami, zmuszonymi do realizowania nierealnych zakresów programowych; z dyrektorami, którzy nie mogą zagwarantować przyzwoitych warunków lokalowych i wyposażenia szkół ani pełnej stawki pedagogicznej. To niestety naturalne, że w sytuacji trudności w organizacji procesu edukacyjnego rodzice postrzegają wrogów w nauczycielach i dyrektorach…

W wielu rejonach samorządy weszły w konflikt z kuratoriami, nie akceptującymi proponowanej sieci szkół. Obsadzanie stanowisk dyrektorskich jest odgórnie sterowane (przy braku rozstrzygnięcia większością głosów to kurator może zadecydować). Samorządy, uzależnione finansowo od ośrodka władzy centralnej, zmuszony były oddać pole, by pozyskać fundusze na inwestycje. Już w tym roku ograniczono nabór do liceów, by stworzyć miejsca dla „podwójnego rocznika”.

Wskutek reformy wygrała opcja edukacji poprzez przekazywanie wiedzy. Nie ma pola na wartościową debatę o edukacji, o tym, jak przygotować dzieci do zmieniania świata – bo zajmujemy się gaszeniem pożarów. „Jesteśmy zmęczeni, ale nie wolno nam zmienić kursu; musimy te dzieci ratować”.

Kolejne negatywy dla dzieci wyliczyła Dorota Łoboda: zmianowość w szkołach, przeładowanie budynków lub przenoszenie starszych klas do innych budynków, brak miejsca na szafki i ciężkie tornistry, rotacja wychowawców i nauczycieli przedmiotowych. Największa jest krzywda obecnych siódmoklasistów, którzy muszą realizować przeładowaną i pozbawioną korelacji między-przedmiotowych podstawę programową.

Magda Musiał (dla której jak mówi, edukacja jest ważna, „bo jest obywatelem”) – podkreśla, że publiczne prezentacje premiera Morawieckiego, w których edukacja jest dopiero na czwartym miejscu, wiele mówi o tym, jaką naprawdę wagę rządzący przywiązuje do wykształcenia młodych Polaków. Liczba dzieci w szkołach niepublicznych zwiększa się drastycznie, co oznacza, że państwo się wyrzeka swojej podstawowej funkcji w zakresie zapewnienia edukacji wszystkim obywatelom. Nie wiadomo też, gdzie i jak władze mają zamiar kształcić nauczycieli w ramach zmienionego systemu edukacji wyższej. Poruszyła też kwestię doradztwa zawodowego w szkołach podstawowych, które nie spełni zapowiadanych deklaracji, ponieważ po prostu nie przeznaczono na to dostatecznej liczby godzin. A szkoły zawodowe mają przygotowywać uczniów do realizowania potrzeb pracodawców, czyli zapewnić siłę roboczą…

Profesor Kolarska-Bobińska przytoczyła wyniki porównania „starej” i „nowej” podstawy programowej w zakresie wychowania obywatelskiego i społecznego – nie jest zaskoczeniem, że chociaż już poprzednia w bardzo niewielkim zakresie uwzględniała te potrzeby, obecna poszła zdecydowanie „do tyłu” (czyli w jedynym właściwym kierunku!)

Czy więc w przyszłości potrzeba będzie rewolucji? To nie jest dobrze sformułowane pytanie i nic dziwnego, że obecni – wszyscy przecież będący ekspertami na swoich edukacyjnych polach – różnili się zajmowanymi stanowiskami.  Rzecz w tym, że edukacja na całym świecie wymaga gruntownych zmian w swojej filozofii, że przeżył się już dziewiętnastowieczny paradygmat oświatowy, według którego szkoły przygotowywały pożytecznych obywateli dla społeczeństw, które już minęły. Postęp technologiczny można i trzeba wykorzystać w celu otwarcia metodologicznego, dla umożliwienia indywidualizacji programowej – która wszak nie oznacza tracenia szansy na kształtowanie poczucia wspólnoty. Wielu z nas obawia się kolejnych wstrząsów w postaci reorganizacji systemu i to jest zapewne obawa nie pozbawiona racji.

W trakcie spotkania pada ważna uwaga: zmieniając cokolwiek, należy sobie najpierw odpowiedzieć, po co ma być ta zmiana. Wobec obecnej jasne jest, że chodziło o wychowanie posłusznego i nie myślącego samodzielnie obywatela. Jeżeli planując kolejną nie zaczniemy od uczciwego uzasadnienia zamiarów, może wyjść tak, jak już wiele razy przedtem: dobre intencje niejasno komunikowanie społeczeństwu, które w rezultacie – nie rozumiejąc, „po co to zamieszanie”, nie będzie przygotowane i nie będzie sprzyjać zmianom. A w jakiś czas potem kolejna władza postanowi odciąć kupony, wywracając wszystko do góry nogami…

 

Zofia Grudzińska