Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży z dnia 11 maja 2011

Przyjęcie informacji Ministerstwa Edukacji Narodowej: monitorowanie wprowadzania reformy edukacji: sytuacja uczniów oraz wpływu nowej sieci szkół na finanse samorządów terytorialnych

Przewodniczy poseł Rafał Grupiński.

Jak niestety słusznie zauważył przewodniczący Komisji Samorządowej Andrzej Maciejewski, zaledwie dwadzieścia procent dyskusji poselskiej dotyczyło spraw związanych z edukacją. Posłowie zajmowali się wytykaniem stronie przeciwnej zaniedbań i błędów. Czasem te wypowiedzi zamieniały się w osobiste wycieczki i przybierały ton przekraczający granice nie tylko dobrego smaku, ale wręcz zachowania dopuszczalnego prawem. W trakcie wymiany zdań (trudno ją byłoby nazwać dyskusją) stało się jasne, że osią sporu jest obecnie oczekiwanie na decyzję o referendum oświatowym. Posłowie partii rządzącej podkreślają, że jest zbyt późno, bo reforma jest w toku, a opozycja wyjaśnia, iż nie dokonano żadnych konkretnych działań, wszystko jest jeszcze na papierze, więc na zmianę nie jest za późno.

Obecni na posiedzeniu goście kierowali do przedstawicieli ministerstwa pytania, na które w zasadzie trudno było dopatrzyć się odpowiedzi w ministerialnym podsumowaniu, które było powtórzeniem stawianych na początku tez: że wdrażanie reformy przebiega sprawnie i już dzisiaj zapowiada wielki sukces społeczny.

Informację MEN przedstawia minister Kopeć. Tradycyjnie wspomina o dużej liczbie spotkań poprzedzającej wdrażanie reformy (chociaż może dziwić, że w porównaniu z poprzednimi informacjami liczba uczestników tzw. „debaty Uczeń-Rodzic-Nauczyciel” spadła z 1670 do zaledwie dziewięciuset) . Referuje proces uchwalania przez samorządy  nowych sieci szkół, który w opinii ministerstwa przebiegał pozytywnie i jest w zasadzie zakończony. Mówiąc o podstawie programowej, podkreśla wprowadzenie naukę programowania od najmłodszych lat i rozwój czytelnictwa. Zgodnie z terminem przebiega zapoznawanie personelu oświatowego z nową podstawą: do 7 kwietnia przeprowadzono szkolenia metodyków i konsultantów, a kolejnym etapem są szkolenia dla nauczycieli, w których dotychczas wzięło udział ponad 50 tysięcy osób. Obecnie trwają pre-konsultacje podstawy programowej do szkół ponadpodstawowych. Liczba podręczników dopuszczonych do rozpowszechniania systematycznie wzrasta. Podpisano też rozporządzenie o dotacji podręcznikowej dla szkół – podkreślając, że w odniesieniu do „elementarza” będzie pluralizm. Następnie odnosi się do kolejnych punktów materiału informacyjnego – w aspekcie finansowych dokonano ocenę skutków regulacji (tu podawane są konkretne kwoty dostępne w kolejnych latach z rezerwy, np. 331 mln w roku 2017, 251 i 252 w kolejnych dwóch latach itp.) i możliwości korzystania z tych rezerw. Z zamieszczonej w materiale tabeli wynika, że za trzy lata oczekujemy olbrzymich oszczędności (rzędu 200 mln) ze środków przeznaczonych na dowożenie uczniów do szkół.

 

Posłanka Szumilas (PO) wskazuje na jałowość przedstawionych informacji, które dotyczą głównie sfery administracyjnej. Zauważa, że jako osiągnięcie reformy prezentowana jest gwarancja miejsca dla dziecka w szkole obwodowej – ale taka gwarancja istnieje w obecnym porządku prawnym. Nie ma gotowych podręczników do wielu przedmiotów. Zwiększona subwencja finansowa na rok 2017 została skonsumowana przez waloryzację płac nauczycieli, więc de facto nie ma środków na remonty. W kolejnych latach nie widać zaplanowanego wzrostu subwencji. Posłanka wnioskuje o odrzucenie materiału.

W wystąpieniu posła Dolaty (PiS) zabrakło merytorycznych treści, za to słychać było emocje, a w stronę przedmówczyni kierowane są inwektywy i ubliżające insynuacje. Do nielicznych na tym posiedzeniu humorystycznych akcentów należał moment, gdy poseł ironicznie stwierdził, że „miał ponoć wystąpić gigantyczny chaos”, na co odezwały się śmiechy i głosy z sali: „i jest!”. Nie zabrakło przepowiedni, gdy poseł Dolata wzywając posłankę Szumlias, by „się uczyła – analizować i przygotowywać… a za jakieś pięć kadencji, jak przejmiecie władzę, będziecie mieli dobre wzorce”.

 Posłanka Gapińska (PO): zauważyła, że  informacja przedstawia jedynie wizję, jak przeprowadzić reformę. Wszystkie decyzje pozostają na piśmie. Przypomniała, że obecnie 60% Polaków mówi reformie „nie”. „To, co mówicie że jest <świetne> (np. podstawy programowe) zostało krytycznie ocenione przez wielu ekspertów. Ostrzega, iż szkoły, które powstaną, to nierzadko typowe molochy (nawet na tysiąc osób).

Posłanka Augustyn (PO): Przypomina o sporze z kuratorami, w jakim znajdują się gminy i o ignorowaniu stanu budynków, w jakich mają funkcjonować szkoły podstawowe w budynkach gimnazjum. Wytyka dokonywaną przez rząd manipulację: aby dotrzymać obietnicy zachowania etatów nauczyciela, wystarczy ograniczyć zatrudnienie do części etatów. Twierdzi też, że nie ma żadnych dodatkowych rezerw finansowych, za to strona rządowa proponuje oszczędności (np. na sześciolatkach w szkole). Subwencja z rezerwy 0.4% nie pokryje wydatków samorządów.

Posłanka Cicholska (PiS): odpiera zarzuty, twierdząc, że reforma jest „w trakcie” i że jest dobrze monitorowana. Pyta, którzy nauczyciele tracą pracę i dramatycznie apeluje: nie straszcie nas strajkami.

Poseł Dolata (PiS): ponownie zabiera głos, wytykając opozycji, iż sami nie ogłosili referendum w roku 2015 Następnie poseł zmienia ton na epicki, zwierzając się z osobistych decyzji, jakie musiał jako rodzic podejmować odnośnie wieku, w jakim jego dzieci rozpoczynały szkołę (kto ciekaw perypetii rodzinnych posła, niech poszuka na stronach sejmowych pełnej transkrypcji posiedzenia)

Poseł Mrówczyński (PiS): w mało konkretnej wypowiedzi padło kilka frapująco niejasnych stwierdzeń: że to, co się obecnie dzieje, to nie jest reforma, tylko „powrót do polskiej szkoły”. Za niezbywalną korzyść uważa poseł, iż uczniowie dostają możliwość wyboru ścieżki kształcenia po ośmiu latach, „a nie po trzech latach gimnazjum, gdzie w zasadzie wyboru nie było”. Konia z rzędem temu, kto umie wyjaśnić znaczenie tych uwag. Równie enigmatyczne są tłumaczenia posła Moskala (PiS): który zwierza się, iż dla niego „osobiście reforma była potrzebna – cztery lata nauki w LO, lepsze przygotowanie do rynku pracy”. Nie wiadomo, czy obie „zdobycze” reformy dotyczą licealistów, a o młodzieży szkół zawodowych poseł nie pomyślał, czy też rozdziela profity: dla jednych cztery lata nauki, dla innych sukces w zawodzie?

Poseł Kryj (PiS): krytykuje wciąganie dzieci do walki politycznej poprzez urządzanie rodzicielskich strajków szkolnych.

Minister Wargocka: odrzuca zarzut, że informacja MEN jest nie na temat. Każdy punkt charakteryzuje stan, jaki będzie po 1 września. „Nie możecie odmawiać pani minister dobrej woli współpracy, a referendum jest aktem absolutnie spóźnionym”.

Andrzej Maciejewski (szef Komisji Samorządu) przedstawia stanowisko samorządowców: trudno powiedzieć, by większość była przeciwna reformie. „Generalnie samorządowcy nie wierzą żadnej opcji rządzących i przypominają, że na edukację nigdy nie było dość pieniędzy”.

Poseł Grupiński (PO) w odpowiedzi przypomina, że wszystkie sześć korporacji samorządowych przedstawiło krytyczne stanowisko wobec reformy.

Poseł Piontkowski (PiS): twierdzi, że „stanowiska samorządowców też są polityczne” i składa formalny wniosek o przyjęcie informacji MEN. W jego wypowiedzi też pojawiają się zaskakujące akcenty, gdy wyjaśnia, że „ta reforma nie obejmuje wszystkich uczniów”.

Zofia Grudzińska (Ruch Społeczny Obywatele dla Edukacji, Fundacja Przestrzeń dla Edukacji): w odpowiedzi na twierdzenie, że nauczyciele nie tracą pracy informuje, że właśnie sama otrzymała wypowiedzenie z powodu reorganizacji placówki. Przedstawiona przez MEN informacja dała stowarzyszeniom, które reprezentuje, impuls do postawienia aż trzynastu pytań. Wobec tego pełna lista została przesłana ministerstwu, a na posiedzeniu zgłasza tylko niektóre. Przypomina dyskryminacyjny charakter spotów reklamujących reformę; pyta, czym jest uzasadnione odstąpienie w podstawie programowej od tendencji do integracji treści wbrew faktowi, że takie podejście jest zgodne z rozwojem nauk interdyscyplinarnych; prosi o merytoryczne uzasadnienie konieczności wzmocnienia wychowawczo-profilaktycznej funkcji szkoły, co można odczytać jako pomniejszanie konstytucyjnego prawa rodziców do realizowania funkcji wychowawczych wobec swoich dzieci.

Dorota Łoboda (Rodzice przeciw reformie edukacji): przypomina, że w „gwarantowanych uczniom” szkołach obwodowych warunki mogą być gorsze, np. rozpoczynanie zajęć o siódmej rano i zmianowość. Co do konsultacji w samorządach, rodzice byli pytani, czy wolą zostawić dziecko w molochu, czy przenieść do szkoły tworzonej w nieprzystosowanym gimnazjum. Jak będzie wyglądać zapowiadana przez MEN 40-minutowa przerwa obiadowa wobec stołówek na pięćdziesiąt osób w tak wielkich szkołach (matematyka podpowiada, że każde dziecko będzie miało 2 minuty na zjedzenie obiadu). Co do oczekiwań referendum, wystąpili o to obywatele – a PiS obiecywało, że będzie ich słuchać; chyba, że chodziło wyłącznie o tych, którzy głosowali na ich partię?

W obszernej wypowiedzi prezes Krzysztof Baszczyński (ZNP): krytykuje przedstawiony dokument, który „na pewno nie mówi o sytuacji uczniów po wprowadzeniu reformy”. Decyzja o zmianie ustroju oświatowego zapadła w błyskawicznym tempie. W miarę wdrażania opinia publiczna zaczęła się od reformy odwracać. Przypomina aktualne dane: 59% rodziców obawia się chaosu. W grudniu 2016 40% społeczeństwa było za reformą, dzisiaj 60% jest przeciw. Wyjaśnia też, czemu tak późno wystąpiono o referendum: „dzięki prezydentowi Dudzie, który długo nas zwodził. Na piśmie obiecał, że zrobi wszystko, aby było referendum, po czym 9 stycznia podpisał ustawę. A skoro jest tak dobrze, to czemu nie bierze się pod uwagę protestów tysięcy rodziców?” Prosi, by Komisja Edukacji wraz z Komisją Samorządową wprowadziły do kalendarza obrad posiedzenia poświęconemu sytuacji dziecka po 1 września. Przypomina sytuację Łodzi, klasyczny przykład, gdzie polityka bierze udział nad rozsądkiem: w drodze konsensusu wynegocjowano sieć szkolną, którą kurator podpisał warunkowo, żądając dodatkowych szkół podstawowych, co bierze w łeb wszystkie skonstruowane dotychczas obwody. W rezultacie w Łodzi pozostaje obecna sieć szkolna, oczywiście ze strukturą dopasowaną do reformy. Co do projektu podstawy programowej, to w trybie konsultacji wpłynęło ponad 800 krytycznych opinii, ale niemal żadna nie została wzięta pod uwagę. Mówi o marnowaniu pieniędzy, jakie zostały włożone w poprzednią reformę („kosztowała 130 miliardów, z tego 8 na budowę gimnazjów. Ponad 300 mln poszło na podręczniki, które niebawem wyrzucimy do kosza”). Pyta, na jakich podstawach ministerstwo przewiduje oszczędności z tytułu dowożenia, skoro nie mamy jeszcze sieci szkolnej? Mówić o wynagrodzeniach nauczycieli też można będzie dopiero wtedy, gdy światło dzienne ujrzy projekt ustawy Karty Nauczyciela. Prosi o debatę na temat sytuacji pracowników oświaty po wdrożeniu reformy.

W odpowiedzi na głos prezesa Baszczyńskiego posłanka Cicholska zaznacza, że obecne ministerstwo jak żadne przedtem dba o nauczycieli, a poseł Dolata przypomina, że liczba strajkujących szkół była 11% (prezes Baszczyński prostuje, że 40%).

Maksymiliana Wojnar (Rada Szkół Katolickich): wyjaśnia – czego pisząca te słowa nie rozumie – że trzeba było reformę robić szybko, zanim przyszedł kolejny rząd. Następnym jej słowom nie można odmówić racji: „Rodzice oczekują stabilizacji i wychowania przez kształcenie, dla dobra rozwoju. Życzmy państwu spokoju i pracy dla dobra dzieci.”

Emocjonalny głos padł z ust Barbary Jasiewicz, która przedstawiła się jako „praktyk, dydaktyk”, ale jak się niebawem wyjaśniło, reprezentuje Ministerstwo Środowiska. Fragment kuriozalnej wypowiedzi  wart jest streszczenia z zachowaniem oryginalnych sformułowań: „Reforma się zaczęła, a dyskusja jest taka, jakby ktoś na środku oceanu zastanawiał się, czy wypłynąć na środek oceanu. Ja sama uczestniczyłam w spotkaniach z kuratorem, z ministrem – i ludzie nie zgłaszali protestów. Reformy nie wprowadza się wiele lat. Podburzanie rodziców uważam za nieetyczne. Cieszę się że ZNP cieszy się o dobro dziecka, ale sama byłam dyrektorem ukaranym za zgłoszenie na prokuraturę faktu, że nauczyciel ciągnął dziecko korytarzem jak worek z ziemniakami. Co do podstawy, mówimy, że powinna być innowacyjna, ale to jest dokument, który urzędowo obowiązuje, a to nauczyciel ma być innowacyjny. Ja mam medal Ministerstwa Edukacji Narodowej i wiem, o czym mówię.” (NIE WĄTPIMY.)

Małgorzata Lewandowska (FIO): postuluje: „Nie da się wprowadzić dobrej reformy w sytuacji konfliktu politycznego. Powinniśmy stworzyć zespół, który działałby dłużej, niż przez jedną kadencję. Obecna propozycja doprowadzi do pogorszenia sytuacji uczniów, nie mówiąc o nauczycielach. Podkreśla, że w wielu gminach uchwały nie zostały opublikowane, więc wszelkie działania łącznie z zatwierdzaniem sieci szkół przez kuratora oraz wszystkie wypowiedzenia czy umowy zmieniające warunki zatrudnienia są bezprawne.

W końcowej wypowiedzi strony ministerialnej usłyszeliśmy, iż „oczywiście informacja dotyczy stanu obecnego. Oczywiście nie mamy wszystkich pracowni ani boisk, nie zakończyła się praca wydawców, która rozpoczęła się w listopadzie. Co do nauczycieli, dzisiaj mamy ponad 8000 zarejestrowanych ofert, z których w sumie można wyliczyć 1900 etatów”.  (co oznacza, iż większość ofert to pojedyncze godziny).

Głosowanie nad odrzuceniem informacji: 10 za, 26 przeciw, nikt się nie wstrzymał. Informacja MEN została przyjęta.