A co na to nasi uczniowie?

My, dorośli, często powtarzamy, że uczniowie powinni mieć głos. Rzadziej mamy okazję ich wysłuchać.  Być może zbyt rzadko ich zapraszamy? A może to oni nie wierzą, że warto do nas mówić?

Tak czy inaczej, teraz taka okazja się wydarzyła. Uczennica drugiej klasy liceum dzieli się swoimi doświadczeniami:

 

Przyszła pandemia i…

 

Wszyscy zdążyliśmy się już przekonać o tym, w jak niekorzystnej sytuacji się znaleźliśmy. Pandemia odizolowała nas od normalnych, ludzkich kontaktów oraz normalnych warunków pracy czy nauki. Podczas gdy niektóre media podają obraz nauczania internetowego jako ogromnego sukcesu, prawda jest zupełnie inna… O wiele bardziej niewygodna i przykra. Słuchając lub czytając opinie wielu uczniów, moich znajomych zauważyłam, że wszyscy napotkali te same problemy.

Jednym z największych,  jest zwiększona ilość materiału jaki musimy opanować w bardzo krótkim czasie.

Częstym problemem jest  też brak dostępu do szybkiego Internetu lub sprawnego komputera. Nie wszyscy mają dobre warunki sprzętowe. Staje się to  powodem nieobecności na e-lekcjach a w konsekwencji braku wiedzy i zaliczeń internetowych sprawdzianów.

W teorii zajęcia powinny odbywać się według planu, jednak często nie zostają uwzględnione przerwy na odpoczynek.

 

Szkoła, która przytłacza

 

Przez pierwsze tygodnie bardzo ciężko było mi pogodzić się z nowym systemem nauczania. Nie byłam w stanie sprostać rosnącym wymaganiom i obowiązkom. Całe dnie spędzałam nad książkami. Traciłam motywację do nauki i chęć do realizowania swoich pasji. Reżim sanitarny wprowadzony w związku z epidemią, zakazywał mi wyjścia z domu. Zaczęłam popadać w stan ciągłego stresu, zamartwiania się nauką.  Uczucie przygnębienia i osamotnienia stało się moją codziennością. Czułam jak pogarsza się mój nastrój, jednak nie mogłam nic z tym zrobić.

Zdecydowałam, że muszę koniecznie coś zmienić, inaczej ten smutek i poczucie frustracji będzie tylko narastało. Musiałam przeorganizować swoje myślenie i zadecydować, czy moim priorytetem jest teraz szkoła, czy moje zdrowie…

 

Zmiany są możliwe…

 

Pierwszym krokiem do poprawy mojego stanu było uświadomienie sobie, że wbrew temu, jak przekolorowany obraz  przekazują opinii publicznej media, mam prawo się z tym nie zgadzać. Musiałam dojrzeć do stwierdzenia, że nie muszę czuć się komfortowo  w źle  przygotowanej e-edukacji. Że nie muszę udawać, że się rozwijam, że robię postępy i że jestem szczęśliwa. Nagle zostaliśmy przeniesieni do nowej rzeczywistości, z jaką nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia, więc uczucie niepewności, stresu i zagubienia jest naturalne. Tylko mam wrażenie, że zapomnieli o tym nasi nauczyciele L.

Wprowadziłam w plan mojego  dnia kilka zmian. Staram się wychodzić na świeże powietrze a kiedy nie pozwala na to pogoda, ćwiczyć w domu. Wróciłam do dawnego rytmu wstawania i chodzenia spać. Kwestia posiłków jest też niesamowicie ważna. Zaczęłam traktować posiłki nie tylko jako doładowanie energetyczne ale jako czas, który ma być przeznaczony na relaks. Staram się wtedy odłożyć na bok telefon, komputer i po prostu celebrować to, co mam na talerzu. Moje pasje mogę wykonywać w domu, dlatego postanowiłam codziennie przeznaczać na nie jakąś ilość czasu.

Jeśli chodzi o naukę. Codziennie rano planuję, co muszę zrobić koniecznie danego dnia, co mogę odłożyć na inny termin, a co mogę sobie odpuścić… Po długim procesie uświadamiania sobie tego, zrozumiałam, że pomimo zmiany systemu edukacji, nadal mam priorytety związane z nauką. Są przedmioty, na których chcę się skupić bardziej oraz te, które może jednak warto odłożyć na drugi plan.

 

 

Czas epidemii to trudne doświadczenie dla wszystkich. Nie wiem jak rozsądnie można było zaplanować domowe nauczanie, ale wiem jedno: taki system zweryfikuje moje myślenie nie tylko o szkole, edukacji czy rozwoju ale także o kontakcie z drugim człowiekiem, mediach i rolach jakie każdy z nas odgrywa w społeczeństwie oraz pokaże mi jak cenne jest zadbanie o swoje własne potrzeby w każdej sytuacji…

 

 

Barbara Żelasko