Pożar w edukacji

Po poruszającym liście dyrektorki, tym razem publikujemy głos nauczyciela. Paweł Lęcki bierze udział w strajku, jednocześnie analizując sytuację i rozmawiając z innymi „mieszkańcami” płonącego gmachu oświaty:

 

Okazało się, że dzielą nas już nie tylko poglądy polityczne, Bóg lub kwestia szpinaku, ale również matematyka. Rząd, który przekracza wydawałoby się nieprzekraczalne granice arogancji i pogardy wobec ludzi przychodzi na negocjacje z ofertą podwyżki, która w gruncie rzeczy okazuje się zmniejszeniem pensji. Jest to w pewien sposób niezwykle nowatorskie podejście do kwestii motywacji w pracy. To nie o to chodzi, że nauczyciele nie mogą lub nie chcą rozmawiać o zwiększeniu ilości godzin przy tablicy, ale nie w takim przypadku, gdy płaca nadal będzie żenująco niska nie tylko w przypadku nauczycieli, ale w ogóle nie będzie wysoka, skoro praca dla idei w Polsce została wyceniona na około dwadzieścia tysięcy złotych.

W tym samym czasie, kiedy rząd ogłasza swoje pogardliwe propozycje, uczniowie nadal nie chodzą do szkoły, co wydaje się prawie nikogo nie interesować poza rodzicami i nauczycielami, którzy ciągle o tym głośno mówią, a już najmniej myśli o tym rząd, zajęty planowaniem nowego zagospodarowania Stadionu Narodowego.

Pan Premier Morawiecki ogłosił, że tam właśnie odbędzie się Okrągły Stół dotyczący edukacji, co być może wynika ze skojarzenia, że piłka jest okrągła, a bramki są dwie. Nawet system dobierania rodziców, którzy wezmą w nim udział jest prawie sportowy, gdyż pojawią się tam w drodze losowania. W ten sposób można stworzyć drużyny, które wezmą udział w meczu o nie do końca określonej stawce.

Jeszcze chwilę temu rząd, który gardzi ludźmi, przeprowadził reformę, która ma uśmiechniętą twarz Pani Minister Zalewskiej, a która miała być powrotem do idealnych czasów lat minionych. Co takiego się stało, że teraz Pan Premier ogłasza, że odbędzie się debata nad nowoczesną szkołą? To żeby się odbyła, najpierw musieli zniszczyć obecną, wrócić do starej i dopiero spojrzeć w przyszłość? Aż takiego potrzebowali rozpędu? Być może nauczyciele popełniają błędy w czasie strajku, ale tak okrutnie pogardliwego rozgrywania uczniów, to jeszcze świat nie widział. Ani Stadion Narodowy.

W tym samym czasie Pierwsza Dama spotyka się z Pierwszym Prezesem, co jest chyba jedyną rzeczą, która ich łączy, gdyż w kwestii sprawczości zajmują przeciwległe bieguny wpływów. Nie do końca wiadomo, jaka miałaby być rola Pierwszej Damy w Okrągłym Stole. Być może chodzi o Jej okrągłe milczenie, w którym osiągnęła pewien rodzaj mistrzostwa. A to znowuż pasuje do Stadionu Narodowego, który jest przestrzenią mistrzostw.

W tym samym czasie coraz więcej maturzystów zwraca uwagę, że nie do końca jest fajnie, że nie mają klasyfikacji. Warto zwrócić na to uwagę, gdyż świat widziany tylko z perspektywy listów otwartych i demonstracji poparcia nauczycieli może wyglądać trochę inaczej niż w rzeczywistości. A rzeczywistość uczniów, którą rząd gardzi na każdym kroku, chyba nie powinna być tam, gdzie nie musi, bo niestety czasem będzie, dramatem naszej słusznej walki o godność i naszego prawa do strajku. Być może się mylę, ale nie jestem w tym myleniu się odosobniony.

Rząd wie, bo sobie zrobił badania, że nie ma sensu realizować postulatów finansowych nauczycieli, bo z jakichś powodów, nie za bardzo ma wśród nas znaczący elektorat. Postanowił więc go jeszcze zmniejszyć, żeby nie czuć dysonansu, że jawnie gardzi tymi, którzy mogą go potencjalnie popierać.

Moja koleżanka nadal nie rozumie strajku. Ma w zasadzie rację, bo ja też nie rozumiem. Mogę czytać i słuchać, a nie znaleźć dobrej pointy, żeby porwać tłumy. Jedyne, co wiem na pewno, to że dawno nie było w tym kraju takiej pogardy ze strony rządu wobec obywateli: uczniów, którzy nie chodzą do szkoły, uczniów, którym pozwala się pisać egzaminy w warunkach, które urągają przyzwoitości procedur, uczniów, którzy w niepewności czekają na swoje oceny i matury, rodziców, którzy po prostu się niepokoją i mają do tego pełne prawo, nauczycieli, którzy chcą wrócić do pracy, a chcą tylko uczciwych propozycji, które nie wynikają z badań statystycznych poparcia i nie są ochłapem rzuconym na użytek kłamstw telewizji publicznej.

Znajduję jednak dwie pointy. Jedną smutną, a drugą wesołą, która też każe nam przemyśleć nasze słowa o ludziach, którzy będą nas czasowo zastępować.

Smutna jest taka, że podziałów, które stworzył i pielęgnuje ten rząd, najprawdopodobniej nigdy nie da się zasypać. Za dużo nienawiści i pogardy skierował w stronę wszystkich ludzi, a nie jest łatwo przejść do porządku dziennego nad kłamstwami, brakiem empatii, manipulacją, przyzwoleniem na zło, dzieleniem nas sobie często do tej pory bliskich.

Druga wynika z rozmowy. Pytam maturzystkę, czy poradzi sobie z tym, że będą pilnowali jej obcy ludzie. Jeśli to będą strażacy, mówi, to super, wszyscy lubią strażaków, bo to wyjątkowo fajni ludzie. Na dodatek przystojni. Jeśli tylko będę mogła się skupić, to nie będzie problemu.

Nauczyciele nie są strażakami, więc nie możemy liczyć na sympatię wszystkich. Nie gasimy pożarów, choć często musimy walczyć z trudnymi emocjami ludzi młodych i starać się im pomóc. Czasem sami rozpalamy pożary w klasie, swoim przekonaniem, że wiemy lepiej, a przecież nasza wiedza nie jest pewna i razem z młodymi ludźmi powinniśmy szukać rozwiązań.

Strajkujemy też po to, żeby zwrócić uwagę na koszmarne błędy systemu edukacji, którego jesteśmy częścią. W ten sposób roznieciliśmy pożar, ale to nie w naszej mocy jest go ugasić. Możemy minimalizować straty, a wszystko inne leży po stronie rządu.

Tylko rząd jest winien, że ogień płonie i rani ludzi, a tym razem najwspanialsi strażacy nie wystarczą, żeby go ugasić. Potrzebna jest dobra wola rządu, który do tej pory dobra żadnego nie pokazał.

 

Paweł Lęcki, nauczyciel w II LO im. Bolesława Chrobrego w Sopocie

 

Zdjęcie:  erni z Pixabay