Ministerialna zagadka: co z tą Podstawą?

W czasie, gdy walczyny nie tylko z chorobą I lękiem przed nią, ale z trudami przestawienia szkoły na zdalne nauczanie, resort edukacji zamiast pomagać, dorzuca kolejną niepewność. Czy nadal obowiązuje realizacja pełnej Podstawy Programowej?

Przez kilka dni pracowicie analizowałam słowa Dariusza Piontowskiego wypowiedziane w wywiadzie, który został opublikowany m.in. na stronie INTERIA.PL . Chciałam zrozumieć, czy w zmienionych warunkach realizacji zajęć, na nauczycielach i uczniach nadal spoczywa obowiązek “realizacji” pełnego zakresu treści szczegółowych Podstawy Programowej.

Jako praktykująca nauczycielka i aktywistka edukacyjna, która trzy lata temu drobiazgowo analizowała czterdzieści trzy opinie kompetentnych profesjonalistów, stowarzyszeń i wydziałów pedagogicznych, wyrażone w trakcie konsultacji społecznych, wiem, że – przynajmniej w odniesieniu do niektórych przedmiotów – nie jest to podstawa (czyli minimum), ale cały przeładowany program. Trudno zapewnić porządne omówienie wszystkich jego treści nawet w normalnych warunkach.

Wobec tego niejaką nadzieję wzbudziły we mnie te słowa:

“Wskazujemy wyraźnie, że obecnie jest inna formuła nauczania, więc trzeba dostosować do niej sposób pracy. Zalecamy także, by dopasować programy nauczania do nowych warunków.”

Ooo… czyżby minister Piontkowski przypomniał sobie, jak świeżo po mianowaniu na stołek obiecywał, że przyjrzy się Podstawie i rozpatrzy ograniczenie jej treści? Niestety, ciąg dalszy jego wypowiedzi wzbudził we mnie podejrzenie, że albo jest to osoba całkowicie niekompetentna, albo cyniczny manipulant:

“Być może były sytuacje, kiedy nauczyciele w ostatnich miesiącach roku szkolnego zaplanowali znaczne poszerzenie treści. Teraz może lepiej byłoby, gdyby zmienili nieco plany i dostosowali je do nowej formuły, która i tak wymaga większego samodzielnego wysiłku ze strony ucznia. Sugerowaliśmy, aby skupić się na podstawowych treściach, a nie wychodzić zbytnio poza najważniejsze kwestie.”

Ponieważ również prowadzący wywiad Łukasz Szpyrka wie, że problem jest przede wszystkim z  natłokiem “najważniejszych treści”, zadaje trafne pytanie:

 Czy wobec tego nauczyciele pozostają w obowiązku zrealizowania podstawy programowej?

I tu pada perła mętniactwa. Dopiero w trzecim czytaniu udało mi się wyłapać jedyne konkretne zdanie resortu…:

Naszym zdaniem są w stanie zrealizować ją także przy nauczaniu na odległość, ale nie powinni bardzo rygorystycznie trzymać się wszystkich zapisów programów, które dotąd wybierali . To dlatego w rozporządzeniu z marca sugerowaliśmy, by przejrzeli dotychczasowe programy i dopasowali je do obecnej sytuacji, aby ograniczyć częściowo zakres materiału.”

Powtórzmy: zdaniem pana Piontkowskiego, który oczywiście ma wielkie doświadczenie w zdalnym nauczaniu (albo spytał ekspertów MEN-u, którzy takowe posiadają, wobec tego prosimy o nazwiska, bo przydaliby się jako prowadzący szkolenia pilnie poszukiwane przez obecnie pracujących pedagogów!) … “są stanie ją zrealizować”. I tyle. Cała reszta wskazuje na potencjalnych winnych uczniowskiej harówki: autorzy programów. Zbyt ambitni. Przeładowali podręcznik treściami… to oni są winni. Jak w anegdotce Wańkowicza o buldogu i króliku, którego pies zagryzł. Właściciel psa przed sądem tłumaczy: “to była wina królika. Mój pies szedł spokojnie, a wtedy ten królik spojrzał i zmarszczył na niego nos, o tak!…”

Dziennikarz drąży dalej: Nauczyciele, którzy nie zrealizują podstawy programowej, mogą obawiać się konsekwencji?

“Każdy z nauczycieli ma dużą autonomię w realizacji podstawy programowej. Minister nie nadzoruje każdego nauczyciela indywidualnie. To nauczyciel, pracując z uczniami, widzi na jakim etapie jest realizacja podstawy programowej i to on ocenia, w jakim zakresie musi jeszcze z uczniami pracować.”

Zagłębiam się w analizę znaczeń: jak na ostatnie pytanie dziennikarza odpowiedział szef resort edukacji? Skoro to ja oceniam, w jakim zakresie muszę pracować z uczniami… to jeśli ja teraz ocenię, że moi uczniowie są psychicznie wykończeni, rownież postawą pana ministra, który tak fatalnie steruje statkiem oświaty po koronawirusowych falach… jeśli odpuszczę “realizację Podstawy”? Będę “winna”?

Oczywiście. Ja nie mogę kierować się stanem psychicznym uczniów i ograniczeniami technicznymi. Ja mam wyłącznie patrzeć, “na jakim etapie jest realizacja podstawy programowej”. Ale najwyższy szef owinął ten nakaz w bawełnę wysokiej jakości, sam siebie separując od całego tego zamieszania. On jest przecież wyłącznie od rządzenia, czytaj: wydawania rozporządzeń. O realizację niech się zatroszczą naiwni.

Ponoć dobry polityk nigdy nie mówi jednoznacznie. Pan, który obecnie zajmuje stanowisko ministra edukacji, politykiem jest dobrym. Pytanie, czy takiego ministra potrzebujemy dla naszych dzieci?