Jak nie usunąć, to do więzienia

Usunąć dyrektora na widzimisię kuratora może się nie uda, ale wsadzić do więzienia zapewne tak. Od września to realne.

 

Jak nie kijem, to pałką

Niedawno wszyscy zainteresowani prawdziwie dobrą edukacją – rodzice, uczniowie, personel pedagogiczny, samorządowcy i związki zawodowe – protestowali przeciw projektom zmian w prawie oświatowym, które pozwoliłyby usuwać niepokornych dyrektorów, niezależnie od stanowiska organu prowadzącego szkołę czy rodziców. Miałoby się to dziać w rękawiczkach – chociaż z pewnością nie tych przysłowiowo eleganckich, białych; raczej takich topornych, roboczych, jak brutalnie toporni są niektórzy współcześni kuratorzy, ślepo posłuszni fundamentalistycznej ideologii dyskryminacji i zamordyzmu. Pretekstem miałoby być niedopełnianie obowiązków. Dowolne. Zgłoszone, stwierdzone i przyklepane jak w sądach stalinowskich przez jedną i tę samą osobę, podległą politycznie umocowanemu ministrowi resortu edukacji.

To się jednak zapewne nie uda, bo protest był czy nie pierwszym przykładem, że wszyscy interesariusze  błyskawicznie się dogadali i wystąpili jednym głosem. Ten projekt na razie nie wpłynął w postaci formalnej propozycji do sejmowego młyna.

Mamy jednak kolejny projekt, tym razem ogłoszony już na stronie Rządowego Centrum Legislacji , opracowany nie przez pracowników MEN, ale przez pana Michała Wójcika, którego biogram zawiera spis dotychczas wykonywanych funkcji: były wiceminister sprawiedliwości, od grudnia 2017 roku wiceprezes Solidarnej Polski, obecnie „Minister, członek Rady Ministrów” (czytaj: agent od zadań specjalnych). Nie jest to więc działanie uzasadniane choćby deklaratywnie dobrem edukacyjnym. W uzasadnieniu mówi się o „przekroczeniu uprawnień lub niedopełnieniu obowiązków w zakresie opieki lub nadzoru nad małoletnimi przez osoby kierujące jednostkami organizacyjnymi zapewniającymi ten nadzór i opiekę”.

Zgodnie z wyjaśnieniem, „należy podjąć niezwłoczne działania legislacyjne zmierzające do zlikwidowania luki prawnej powodującej bezkarność” (szczególnie dyrektorów, jako odpowiadających za wszystko, co się dzieje na terenie ich placówki). Ciekawe rozumowanie, skoro luki nie ma, o czym łatwo się przekonać sięgając do zasobów internetowych (chociażby ten artykuł w Monitorze Szkoły .)

 

Więc jednak chodzi o to, by ukręcić bat na niepokornych, bo proponowane zmiany zapowiadają konsekwencję do trzech lat więzienia za „działanie na szkodę tego małoletniego”, a więc za coś, co można dowolnie interpretować. Być może zgoda na zajęcia prowadzone przez organizację o profilu antydyskryminacyjnym? Albo wejście do szkoły konstytucjonalisty, który wyjaśni uczniom, na czym polega niezawisłość sądów? Albo zgoda na inicjatywę uczniowską, by urządzić „tęczowy piątek”? Można też sobie wyobrazić – szczególnie w świetle planów sprzedaży do Chin i USA drewna z szeroko zakrojonych wycinek leśnych – że szkodliwe dla małoletnich uczniów i uczennic będą warsztaty z ochrony środowiska…

 

Szykujmy kolejny protest. Tym pilniejszy, że projekt już w sejmowym młynie. A ten potrafi mielić błyskawicznie.

 

Z nowym prawem KARNYM w nowy szkolny rok – to wcale nie jest wyssana z palca pogróżka!

 

Zofia Grudzińska